To słowa Urszuli Dudziak z jej koncertu w Wadowicach we wrześniu tego roku. Miałam okazję tam być, wspominałam o tym w poprzednim wpisie …”Lilly was here and Basia was there” ( to od tytułu pięknego utworu Candy Dulfer. Oczywiście Basię sobie dodałam, bo tam po prostu byłam, wina nie piłam:-)
Wracając więc do postaci Urszuli Dudziak. Koncert kameralny, muzyka piękna, choć wcześniej zapewne nigdy bym nie poszła na jazz, bo to muzyka na której trzeba się trochę znać i trzeba ją po prostu lubić. Ale Urszula Dudziak dużą część występu po prostu przegadała z publicznością. I jest w tym niezwykła. Naprawdę ogromnie miło słucha się jej opowieści, zaraża swoim optymizmem, niewymuszoną naturalnością i dobrą energią. Ma ogromny dystans do wielu spraw. Podziwiam ją, bo życie nie szczędziło jej tych dobrych, ale też tych gorzkich i smutnych momentów. Przeczytałam tuż po premierze jej książkę „Wyśpiewam Wam wszystko” i Was też ogromnie zachęcam. Pani Urszula ma niezwykły dar mówienia i pisania. Uważam, że to dla każdej kobiety powinna być lektura obowiązkowa. Ma za sobą bolesne rozstanie z mężem Michałem Urbaniakiem oraz tragiczną śmierć mężczyzny, którego kochała Jerzego Kosińskiego, a mimo to nie zwątpiła w miłość.
Na koncercie pyta się publiczności tym swoim rozbrajającym uśmiechem:
-„Wiecie dlaczego tak pięknie wyglądam”?
-Bo jestem zakochana, chyba najbardziej w całym moim życiu”! Mam 71 lat i właśnie się zaręczyłam! Czyż to nie wspaniałe?!”
I to jest cudowne! Pokazuje, że nigdy nie jest za późno na miłość i nowe plany. A miłość uskrzydla, to widać, bo Pani Ula naprawdę ślicznie wygląda. Ta jej energia jest w oczach, gestach, mimice. Ma niezwykły dar przyciągania do siebie ludzi. Zresztą sama mówi „My Kobiety mamy światło w sobie”, to znaczy jeśli tylko chcemy potrafimy naszą dobrą energią, tym światłem właśnie zjednywać sobie ludzi i sięgać po to, co ktoś może uznać za nierealne.
Takie właśnie światło w sobie miała Ania Przybylska. Wczoraj dowiedziałam się o jej śmierci choć nie znałam jej osobiście, to ta tragedia, tragedia jej rodziny bardzo mną wstrząsnęła. Często się wzruszam, ale rzadko płaczę, a wczoraj miałam oczy pełne łez. To bardzo smutne, gdy odchodzi ktoś, kto jest tak młody, uzdolniony, szczęśliwy, przepełniony miłością, dobrocią, pozytywną energią i światłem. Wydaje się to tak niesprawiedliwe, trudno to sobie jakoś racjonalnie wytłumaczyć, bo przecież nawet nie była „ w grupie ryzyka” tego nowotworu. Młoda, aktywna, świadoma matka, żona sportowca, która wiedziała co to znaczy aktywność fizyczna i zdrowe odżywanie. Na pewno kochała i była kochana. Przeżyła swoje życie pięknie i intensywnie. Nam pozostaje pamiętać o Niej o i tym, że nic nie jest na zawsze. A może to jest tak, ze jak ktoś ma „za dużo”, to musi dostać bolesną nauczkę i gdzieś musi być koniec tego szczęścia? To jest właśnie ta „sprawiedliwość”….?
Pozostaną pytania, na które nie ma sensownej odpowiedzi.
Warto zatem żyć świadomie, nie tracąc energii i czasu, na to co tego nie warte. Gdzieś zasłyszałam taki cytat: „Nie obawiaj się, że Twoje życie się skończy. Obawiaj się, że się nigdy nie zacznie.”
Tak się zrobiło smutno, ale na koniec jeszcze wypowiedź Meryl Streep z komentarzem Krystyny Jandy „Ze zdumieniem przeczytałam te słowa Meryl Streep. Jakby i z mojej głowy wyjęte. Lepiej bym tego nie ujęła” :
“Nie mam już cierpliwości do pewnych rzeczy, nie dlatego, że stałam się arogancka, ale po prostu dlatego, że osiągnęłam taki punkt w moim życiu, gdzie nie chcę tracić więcej czasu na to, co mnie boli lub mnie nie zadowala. Nie mam cierpliwości do cynizmu, nadmiernego krytycyzmu i wymagań każdej natury.
Straciłam wolę do zadowalania tych, którzy mnie nie lubią, do kochania tych, którzy mnie nie kochają i uśmiechania się do tych, którzy nie chcą uśmiechnąć się do mnie. Już nie spędzę ani minuty na tych, którzy chcą manipulować. Postanowiłam już nie współistnieć z udawaniem, hipokryzją, nieuczciwością i bałwochwalstwem. Nie toleruję selektywnej erudycji, ani arogancji akademickiej.
Nie pasuję do plotkowania. Nienawidzę konfliktów i porównań. Wierzę, że w świat przeciwieństw i dlatego unikam ludzi o sztywnych i nieelastycznych osobowościach. W przyjaźni nie lubię braku lojalności i zdrady. Nie rozumiem także tych, którzy nie wiedzą jak chwalić lub choćby dać słowo zachęty. Mam trudności z zaakceptowaniem tych, którzy nie lubią zwierząt. A na domiar wszystkiego nie mam cierpliwości do wszystkich, którzy nie zasługują na moją cierpliwość.“
Ja też bym tego lepiej nie ujęła……